Od dwóch tygodni jestem non stop sama w domu z 10-latką, która strasznie się nudzi, brakuje jej innych dzieci, boi się tego, co się dzieje, wymaga więc prawie nieustannej uwagi. Społeczna izolacja dotknęła większość z nas, każdy znosi to pewnie inaczej i inaczej sobie z tym radzi. Są już badania pokazujące, że kwarantanna może mieć dalekosiężne negatywne skutki, powodując nawet zespół stresu pourazowego.
Jest jednak jedna rzecz, która może osłabić ten negatywny efekt. A jest nim dobrowolność. I chociaż społeczna izolacja została nam narzucona przez decyzje rządu, to możemy sprawić, by stała się naszym wewnętrznym wyborem i przebiegła łagodniej niż wymuszona.
Dla mnie to nie jest łatwe, bo brak drugiego dorosłego bardzo mi doskwiera. Czasami czuję się, jakbym zniknęła, tak brakuje mi innych ludzi i czegoś w rodzaju lustra, które zapewniali, wspólnych doświadczeń, wymiany. Wiedziałam, że kontakt międzyludzki i towarzystwo innych ludzi to jedne z moich podstawowych wartości, ale nie sadziłam, że aż tak kluczowe.
Ale mam w historii swojego życia doświadczenie, do którego mogę się dziś odwołać. I wnioskami z którego chciałabym się dziś z Tobą podzielić, bo może wygeneruje choć trochę ulgi w tym trudnym czasie.
Na przełomie 2009 i 2010 roku, najpierw przez 3 miesiące nie mogłam wychodzić z domu, a potem przez 3 miesiące ze szpitala. Byłam wówczas w zagrożonej ciąży i nie mogłam nawet siadać. Rok wcześniej z podobnego powodu straciłam dziecko w piątym miesiącu ciąży. Nie mogłam pracować, nie miałam Netflixa ani telewizji.
Warunki w szpitalu były okropne, szczególnie ich ludzki aspekt: brak empatii i wsparcia (poza medycznym), przez 24 godziny na dobę, przez 3 miesiące miałam podłączoną kroplówkę powstrzymująca przedwczesne skurcze, a przez ścianę salę porodową, gdzie prawie non stop rozlegały się krzyki rodzących kobiet. Ale przetrwałam to. I to nawet w niezłym stanie psychicznym, choć przez większość czasu przeżywałam ogromny lęk związany z tym, że ciąży nie uda się donosić do bezpiecznego dla dziecka czasu i lęk, że mogę nie mieć dzieci.
Dziś zastanawiam się, co mi wówczas pomogło i jak to wykorzystać dziś, żeby było łatwiej i lżej.
Po pierwsze – temu ograniczeniu przyświecał wyższy cel – ochrona mojej córki i wspieranie jej, by mogła bezpiecznie i bez komplikacji na całe życie pojawić się na świecie. To dawało mi ogromną motywację i nadawało sens cierpieniu i ograniczeniom, których doświadczałam.
Dzisiaj wiemy, ze nasze poświęcenie związane z izolacją w domu, przełoży się najprawdopodobniej na wiele uratowanych żyć i oszczędzi ogromnego cierpienia wielu ludziom, którzy w innym przypadku straciliby przedwcześnie bliskich. Pomoże pracownikom służby zdrowia pracować w mniejszym stresie, oszczędzi podejmowania strasznych decyzji, kogo skazać na śmierć, a komu podłączyć respirator. Może dzięki temu, zyskamy trochę czasu i szczyt zachorowań przypadnie na czas, kiedy pojawi się jakiś lek na koronowirusa? Może szpitale zdołają się lepiej przygotować? Wyprodukujemy więcej środków ochronnych dla personelu medycznego? Więcej czasu może po prostu oznaczać więcej opcji.
Takie nadawanie sensu może nas bardzo wesprzeć, bo zamiast czuć się ofiarami sytuacji – które ktoś zamknął jakimś nakazem w domu, staniemy się proaktywni i poczujemy się bohaterami, którzy altruistycznie robią coś ważnego dla innych, dla społeczności. Poczujemy, być może pierwszy raz w życiu, że nasze działanie naprawdę ma znaczenie? Że my mamy znaczenie?
Sens możemy nadać tej sytuacji jeszcze na inne sposoby. Jakaś część mnie jest zafascynowana tym, co się dzieje. Uziemiony ruch lotniczy? Brak smogu? Nauka zdalna we wszystkich szkołach? Czy bierzemy udział w pierwszym rzędzie w wielkiej zmianie społecznej? Tego nie możemy wiedzieć, ale z ciekawością możemy się przyglądać – co z tego wszystkiego wyniknie? Oraz szansom, które się wyłaniają w tej katastrofie. Może jak w liście, który był co prawda z kategorii fake news (został rozprowadzony w sieci jako dzieło Billa Gates’a), wirus okaże się wielkim naprawiaczem? Nie wiemy tego jeszcze, ale taka opcja istnieje. Jest w tym coś ekscytującego, być świadkiem i częścią wielkiej globalnej przemiany, potencjalnej zmiany kursu na bardziej przyjazny dla planety.
Z ciekawością możemy się przyglądać także szansom dla nas. Co jest możliwe dzięki wymuszonym zmianom codziennej rutyny? Jak możemy to wykorzystać, by zbudować bardziej świadome, po prostu lepsze życie “po”?
Ja już zauważam, jak bardzo to doświadczenie kolejny raz trenuje mój mięsień empatii. Podejrzewam, że już nigdy nie pójdę do zoo, może stworzę projekt pomagający starszym ludziom radzić sobie z samotnością i izolacją. Myślę dużo nad tym, jak izolacja wpływa na więźniów. Myślę, co mogę zrobić, by wesprzeć uchodźców stłoczonych w obozach. Czuję więź z innymi ludźmi w podobnej sytuacji na całym świecie. Dopiero teraz poczułam, jak jesteśmy połączeni, jak współzależni. Dopiero dziś naprawdę widzę (choć intelektualnie oczywiście wiedziałam to zawsze, ale jakoś nie czułam), że jedzenie w moim sklepie nie pojawia się czarodziejsko znikąd, że jest rezultatem współdziałania całego łańcucha osób. I doświadczam wdzięczności, że wciąż jeszcze tam trafia.
Polecam Ci gorąco wysłuchanie podcastu: “Po co nam koronawirus: rozmowa z Joanną Dulińską (okiem Processworkera)
Po drugie. Postanowiłam zrobić z tej trudnej sytuacji wyzwanie. Z jednej strony moim zadaniem było przetrwać kolejny tydzień. I kolejny. I kolejny. W poniedziałki lekarz prowadzący informował mnie, co już będzie mogła robić moja córka (samodzielnie oddychać, widzieć, słyszeć, itd.). To była mocna motywacja. I jednocześnie sama sobie dawałam kolejne wyzwania dnia.
Dziś tez to robię. Na przykład wczoraj moim zadaniem było umycie włosów ?, praca z koleżanką nad programem warsztatu, złożenie fotela, który czeka na to od dawna i zadzwonienie do bliskiej osoby. Dzisiaj pisanie tej inspiracji, wzięcie udziału w grupie Empatia w koronie i ugotowanie smacznej zupy. Stworzyłam sobie tutaj grę, w której przyznaję sobie punkty za wykonanie celów, zidentyfikowałam czarne charaktery i umiem z nimi walczyć. Bardzo Ci polecam książkę Jane MacGonnigal „Superbetter. Życie to gra. Naucz się wygrywać”, albo udział w kursie online „Gra o szczęście”, gdzie nauczysz się krok po kroku zaplanować swoją grę.
Po trzecie. Przejęłam kontrolę nad trudną sytuacją, na ile mogłam, aby odzyskać choćby małe poczucie wpływu. Nienawidziłam tego, jak czułam się w piżamie w szpitalnym łóżku, więc postanowiłam, że będę przeżywać ten czas w najpiękniejszych i najbardziej kolorowych ubraniach, jakie miałam. To pomogło mi nieco odzyskać podmiotowość, którą automatycznie traci się wraz z założeniem piżamy w szpitalu. Na parapecie przy łóżku zorganizowałam sobie biblioteczkę z najbardziej ważnymi i inspirującymi dla mnie książkami. Moje łóżko przykrywałam piękną narzutą. W kąciku herbacianym miałam ulubione herbaty Yogi. Wbrew pozorom, nie przebywałam w prywatnym szpitalu, ale w najnormalniejszym, w brzydkiej sali bez łazienki. Ale okazało się, że te rzeczy są po prostu możliwe do zrobienia i nie budzą niczyjego sprzeciwu, tylko niewielu osobom przychodzą do głowy jako możliwe?
Być może dzisiaj też zbyt szybko poddajemy się schematowi, ze izolacja musi być trudna, nudna i bolesna. A gdybyś zastanowiła się, co możesz zrobić, by ten czas był trochę lepszym doświadczeniem? Nawet małego? Na co masz wpływ? Ja poczułam się dużo lepiej, gdy na przykład wysprzątałam dom na błysk. Oraz, gdy zaczęłam bardzo koncentrować się na tym, co akurat robię, czyli stosować proste podejście mindfullness. Skanuję ciało, oddycham uważnie.
Po czwarte. Wykorzystałam ten czas, by dać coś innym. Leżąc, jednym palcem na komputerze wystukiwałam kolejne odcinki kursu Ambasadorzy Empatii, do którego bezpłatnie dołączyło wówczas około 1000 osób. To spełniało potrzebę sensu i wkładu. Zaangażowania i przepływu. Dzielenia się tym, co uważałam za niezwykle cenne.
Czym możesz się podzielić? Jak wesprzeć innych? Zadzwonić do starszej osoby? Zapytać samotną matkę, jak możesz jej pomóc? Wysłuchać dziecka, które się boi? Zrobić zakupy starszej sąsiadce? Dzielić się pozytywnymi informacjami o walce z wirusem na FB? Wziąć udział w kursie Ambasadorzy Empatii (na czas izolacji – wyjątkowo bezpłatnie) i zacząć empatycznie wspierać innych: bliskich i dalszych?
Po piąte. Bardzo dużo czytałam – spełniając potrzeby zaangażowania oraz inspiracji. Odrywało mnie to też od czarnych myśli. Na pewno masz książki, które czekały na przeczytanie. To może być dobry czas.
Po szóste. Dużo rozmawiałam przez telefon – aby utrzymać kontakt z innymi. Dostawałam też dzięki temu sporo empatii. Dziś codziennie planuję i wykonuję rozmowę z jakąś bliską osobą.
Po siódme. Poprosiłam przyjaciela, by przynosił mi co jakiś czas wegańskie jedzenie z Vegi. To spełniało potrzebę bycia wspieraną, różnorodności, dawało radość i przyjemność. Poczucie, że dobrze się odżywiam.
Ty też możesz teraz tak o siebie zadbać. To na szczęście jeszcze nie czas, kiedy musimy jeść sam makaron. Immunolodzy zalecają przejście na dietę wegetariańską. Może wypróbujesz jedzenie większej ilości warzyw?
Po ósme. Przez Internet planowałam remont domu i kupowałam nowe materiały i meble. To pomagało oderwać się od lęku i skupić na nagrodzie w przyszłości, spełniało potrzebę kreatywności.
Ty też możesz skupić się na jakimś projekcie, który ma się wydarzyć za kilka miesięcy. A może zaczniesz pisać książkę? Ewa Miłek prowadzi na FB bezpłatną akcję #zostajęwdomupiszęksiążkę.
Badania nad poczuciem szczęścia dowodzą, że wyobrażanie sobie przyszłego przyjemnego wydarzenia, może przyczyniać się do odczuwania szczęścia tu i teraz.
Po dziewiąte. Skupiałam się na podstawowym celu – utrzymanie ciąży co najmniej do 36 tygodnia i jak najmniej podsycałam rozmyślanie o tym, że może się nie udać. Byłam na tym maksymalnie skupiona. Moja córka urodziła się dokładnie ostatniego dnia 36 tygodnia ciąży.
Ty też możesz ćwiczyć przerywanie łańcucha negatywnych myśli, o tym, że ktoś bliski umrze, co będzie z pracą. Czytać czy oglądać wiadomości raz dziennie, a nie co chwila. Twoim celem jest w dobrym stanie i zdrowiu przetrwać zamknięcie w domu oraz wesprzeć w tym bliskich. Skup się na tym.
Po dziesiąte. Szpitalna psycholog wspierała mnie raz w tygodniu rozmową o trudnych emocjach i lękach.
Dziś też taka pomoc jest dostępna i może okazać się na jakimś etapie konieczna. Tutaj znajdziesz listę psychoterapeutów Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej gotowych udzielić bezpłatnego telefonicznego wsparcia psychologicznego w czasie kryzysu epidemiologicznego. Możesz dołączyć do bezpłatnej akcji Empatia w Koronie. Joasia Andryszczuk-Lewandowska z Siły Słuchania też proponuje bezpłatne sesje i bezpłatny poradnik “AutoEmpatia na wyciągnięcie ręki”. Po angielsku można skorzystać na przykład z akcji To Do Institute, gdzie Gregg Krech zainspiruje nas na wiele sposobów jak żyć dobrze nawet w trudnych czasach. (Life Not On Hold).
Możesz też trenować niezatapialność niezależnie od wszelkich życiowych przeciwności.
Po co to wszystko piszę? Po pierwsze po to, by zainspirować się i Ciebie tym, co pomogło mi przetrwać wówczas i przełożyć to na ten trudny czas izolacji dziś. Po drugie po to, by przypomnieć sobie i Tobie, że mamy w sobie jako ludzie dostęp do niesamowitych umiejętności – determinacji, cierpliwości, nadawania sensu, wytrwałości, altruizmu, kreatywności. Mamy wpływ, mamy czym się dzielić. Możemy wspierać i inspirować innych. Możemy przetrwać ten trudny czas w dobrej formie i użyć go do dobrych celów. A nasz mózg podobno uwielbia ciężkie czasy, gdy musi pomóc nam przeżyć i bardzo się wówczas rozwija.
Trzymam kciuki. Za siebie i za Ciebie! Pamiętajmy, to też minie!
Ewa Panufnik