Wyobraź sobie, że w momentach, kiedy przytłaczają Cię emocje związane z rosyjska napaścią na Ukrainę, zamiast skupiać się na negatywnym, osądzającym głosie Wewnętrznego Krytyka, kierujesz do samej siebie takie wspierające i pełne zrozumienia słowa:
Tutaj odsłuchasz wersję audio:
A poniżej dla tych, co wolą czytać, transkrypcja:
“Czy to jest tak, że czujesz się niesamowicie przytłoczona tym, co się dzieje na za naszą granicą? Masz poczucie odrealnienia, bo tak trudno jest uwierzyć, że to jest możliwe?
Czujesz szok, niezgodę, ból i grozę na myśl o tym, czego doświadczają Ukraińcy?
Czy tracisz wiarę w człowieka widząc bestialskie czyny, których dopuszczają się rosyjscy żołnierze, jakby wizja świata – coś, co było dla Ciebie oczywistą jego bazą – się rozpadła; jakby przestały obowiązywać reguły, które wydawały się przecież nienaruszalne? Tracisz poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności, to powoduje rozedrganie i brak poczucia sensu tego, co robisz?
Rozglądasz się wokół, wydaje się jakby nic się nie zmieniło, ale wiesz, że w jakiś sposób zmieniło się wszystko?
Czy czujesz się załamana i zdewastowana faktem, że jeden człowiek może decydować o tak ogromnym cierpieniu tak wielu innych ludzi, o ich życiu i śmierci, o zniszczeniu wszystkiego, co dla nich ważne, a reszta świata tylko się temu przygląda w zamrożeniu? Nie masz na to kompletnie zgody, ale czujesz się bezsilna i bezradna, bo co możesz zrobić Ty sama, żeby powstrzymać ten najazd?
Czy czasem dochodzisz do takiego miejsca w sobie, które chce krzyczeć z całej siły: „Ani kroku dalej! Nie pozwalam!” I czujesz, że przekraczasz swój lęk przed wojną, a nawet przed śmiercią, że po prostu niemożliwe jest tylko się przyglądać temu, jak inni są tak potwornie krzywdzeni? I wówczas doświadczasz przypływu siły, bo czujesz, że zgrywasz się z nurtem życia, ta siła w Tobie o chęć jego ochrony?
Ale po momencie ulgi przychodzi taka straszna bezsilność, że niewiele możesz zrobić z tym świętym „nie pozwalam!”, że aż zaczynasz nienawidzić siebie i wątpić w sens wszystkiego?
Czy dręczy cię coś w rodzaju wstydu ocalałego, bo czujesz głęboko, że nie zasługujesz na śniadanie ze smaczną kawą i rogalikiem, gdy 160 tysięcy ludzi umiera z braku wody i jedzenia w Mariupolu? Pytasz siebie, jak można żyć normalnie, odczuwać radość, cieszyć się z codziennych rzeczy, gdy wiesz, że oni tam teraz doświadczają potwornego cierpienia?
Czasami udaje Ci się zapomnieć i żyć przez chwilę zwyczajnie, jakby za naszą granicą nic się nie działo, ale potem doświadczasz jeszcze większego poczucia winy, z którym nie do końca wiesz, co mogłabyś zrobić? Jak mogłabyś żyć inaczej?
Zastanawiasz się, czy pogrążenie w smutku i rozpaczy jest właściwym działaniem?
Czy lepiej uciekać przed tymi uczuciami, bo boisz się, że Cię zupełnie zaleją? Bo widzisz, jak czytanie i oglądanie tego, co się dzieje całkowicie cię rozbija, nie daje Ci normalnie funkcjonować i wówczas chciałabyś wyłączyć telewizor, udawać, że nic się nie dzieje?
Chciałabyś uwierzyć, że wszystko, co czujesz, ma głęboki sens.
To, że chcesz się chronić przed tym bólem, kiedy wydaje się nie do zniesienia, też. Może na ten moment to po prostu za dużo.
Z drugiej strony jakaś część ciebie wie, że nie można od tego tak po prostu całkowicie i na stałe odwrócić oczu, bo to byłoby jak danie zgody na to, co się dzieje. Wie, że potrzebujemy być świadkami tego bestialstwa między innymi po to, by uruchomić wszystkie siły i możliwości, by pomóc Ukraińcom przetrwać ten najazd.
Przeczuwasz, że na dłuższą metę zamykanie oczu będzie tylko pielęgnowaniem iluzji, bo tak naprawdę potrzebujesz przyznać, że twój świat także się wywrócił do góry nogami, że wojna dzieje się także u nas?
Pragniesz znaleźć rozwiązanie, które to połączy – nie zdewastuje Cię psychicznie, ale da wrażenie, że jesteś z nimi, że robisz to, co możesz, że nie udajesz, że wojny nie ma.
A gdybyś dopuściła na chwilę do siebie ten ból, ten lęk, tę grozę? To ból dotykający rdzenia bycia człowiekiem. Pojawił się, bo tak drogi jest Ci los innych ludzi – pragniesz pokoju, dobrego życia i spokoju dla wszystkich – by mogli żyć i w pełni cieszyć się życiem.
Głęboko w sobie czujesz, że ten ból mówi Ci o czymś niezwykle ważnym i chcesz znaleźć odwagę, żeby go poczuć i dotknąć, przepuścić przez siebie. Jest zupełnie uzasadniony w obliczu tego, czego jesteśmy świadkami – pozbawionego człowieczeństwa bestialstwa rosyjskich żołnierzy wobec Ukraińców.
Czujesz, jak potworne jest że ktoś daje sobie prawo odebrać komuś innemu życie, zabić jego dzieci, zgwałcić, zniszczyć jego dom, pozbawić go bezpieczeństwa, wolności, godności, spokoju, jedzenia, picia, wody, schronienia – odmówić prawa do spełnienia wszystkich podstawowych ludzkich potrzeb. Zastanawiasz się, jak można być człowiekiem i zdecydować się na takie działanie?
To tak przerażające, jak spotkanie z najgorszymi potworami, jak atak zombie z innej galaktyki, jak spotkanie z nowym, zagrażającym ludziom gatunkiem. Czujesz wręcz, jakby lasował ci się mózg, bo tak trudno to przyjąć, zrozumieć, zintegrować.
Marzysz o tym, by mieć taką moc, by w serce każdego rosyjskiego żołnierza wlać taką zwykłą ludzką empatię, by po prostu poczuli, co robi Ukraińcom ich działanie i nie mogli już wystrzelić ani jednego naboju, założyć ani jednej miny, zrzucić ani jednej bomby…
Potrzebujesz opłakać te swoje piękne potrzeby i wartości, które zostały zaatakowane i zbezczeszczone przez rosyjskich najeźdźców. Potrzebę bezpieczeństwa, przewidywalności, stałości, dzielenia tej samej rzeczywistości (że jako ludzie generalnie zgadzamy się na to, że ludzkie życie jest nienaruszalne, i że nie można siłą odbierać innym ludziom ich miejsca do życia), zaufanie do ludzi, w to, że z natury są empatyczni, wiarę w umowy i traktaty, wiarę w to, że jako ludzkość jesteśmy już dalej na drodze rozwoju.
Potrzebujesz też zaopiekować się lękiem o siebie i swoich bliskich, cały gdzieś w tyle głowy słyszysz głos, który szepcze, że za chwilę bomby mogą zacząć spadać także na Polskę, na twoje miasto, że wojna z całym swoim okrucieństwem może stać się twoim udziałem.
I wtedy zastanawiasz się, czy warto wkładać energię w swoje długofalowe plany, skoro ktoś jedną decyzją może zniszczyć wszystko, co stworzyłaś i stworzysz?
Czujesz lęk, że twoje dzieci mogłyby doświadczyć tak niepojmowalnego szoku, bólu, przerażenia, głodu, rozpadu wszystkiego, co znają.
To wszystko to bardzo, bardzo dużo.
Potrzebujesz z łagodnością przyjąć te wszystkie stany, emocje, myśli. Nie obwiniaj się, że czujesz za dużo, za mocno, że jesteś słaba i mało odporna psychicznie.
Lęk i strach, szok, niedowierzanie, poczucie bezsilności, utrata sensu, zamrożenie to zupełnie adekwatne reakcje na to, co się teraz dzieje, Świadczą o tym, że jesteś normalnie działającym człowiekiem. Pojawiają się o to, by poinformować o niespełnionych w tej sytuacji potrzebach: bezpieczeństwa, stabilizacji, przewidywalności, zaufania do świata i ludzi, troski o innych, poczucia wpływu i sprawczości.
Jeśli je wyprzesz, bez odczytania wiadomości, które przynoszą, powrócą ze zdwojoną siłą.
Potrzebnym działaniem jest przyjęcie ich, przeżycie ich do końca, pozwolenie, by przepłynęły przez twoje ciało i uwolnienie ich w ten sposób. To oczywiście będzie proces, który będzie trzeba wykonać wiele razy w nadchodzącym czasie.
To, co się dzieje, jest przytłaczające i obezwładniające. Poczucie, że być może stoimy na skraju III Wojny Światowej, wyobrażanie sobie i wczuwanie się w to, czego doświadczają teraz nasi sąsiedzi jest niewyobrażalną traumą, która dodatkowo, na poziomie nieświadomym może aktywować nasze własne traumy wojenne odziedziczone po przodkach, którzy przeżyli podobne okoliczności. Teraz dopiero czujesz, jak to mogło być dla nich uczestniczyć w wojnie, dopiero teraz to staje się namacalne.
Potrzebujesz przyznać, że okoliczności naprawdę są dramatyczne, i jednocześnie nie oddać się kompletnemu czarnowidztwu. Tak naprawdę jesteśmy teraz w wielkim “nie wiem”. Nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja, nie wiemy, czy spełnią się najczarniejsze scenariusze. Równie dobrze może się zdarzyć, że Putin zostanie odsunięty od władzy.
Nie musisz już teraz przeżywać wojny w Polsce. Nie musisz sprawdzać co kilka minut nowych wiadomości, wojennych analiz i prognoz, nasycać wciąż i wciąż swój umysł obrazami bombardowanych miast i ludzi. To w pewien sposób nawet wzmacnia tę wojnę – toczy się ona w ten sposób w tysiącach, milionach umysłów jednocześnie. Potrzebujemy zachować więcej trzeźwości, by nie popaść w totalną bezradność i zamrożenie, bo tylko w ten sposób będziemy w stanie pomóc naszym zaatakowanym bestialsko sąsiadom i dołożyć cegiełkę do ogarniania kryzysu humanitarnego.
W momentach, gdy obezwładnia cię groza, oddychaj w formule 4-7-8 (4 sekundy wdech, 7 sekund zatrzymanie, 8 sekund wydech, powtórz kilka razy). Spróbuj wyobrazić sobie, że jeszcze będzie normalnie i bezpiecznie.
Postaraj się wzmacniać zaufanie do samej siebie – powtarzając sobie, że “cokolwiek się nie wydarzy, dam sobie radę”. Bo tak właśnie będzie. Jako ludzie jesteśmy zaprojektowani tak, by dawać sobie radę w każdej sytuacji i o okresie szoku, bezradności zawsze przychodzi adaptacja do nowych warunków. Mogłaś to zaobserwować z pewnością w miarę upływu pandemii.
Twoje reakcje mogą się zmieniać, przeplatać, przychodzić i odchodzić.
Sprawdź, czy nie wymagasz od siebie za dużo w tej sytuacji?
Co jest adekwatnym oczekiwaniem wobec siebie w tak trudnym okresie? Na co tak naprawdę czujesz, że jest to czas? Na żałobę? Na oswajanie lęku? Na szukanie ukojenia? Na szukanie wsparcia? Na ogarnianie z minimalnym poziomie swoje rzeczywistości? Na refleksję, co jest dla Ciebie ważne lub najważniejsze? Na wspieranie dzieci? Na leżenie w łóżku? Na oglądanie komedii? Na przeżywanie smutku? Ustal realistycznie swoje cele na czas kryzysu. Daj sobie prawo do tego, by Twoje cele były nawet minimalistyczne. Bądź dla siebie łagodna.
Ciepło przywitaj to, co przychodzi. Bez zmuszania siebie do czegokolwiek. Chcesz poleżeć w łóżku – poleż. Chcesz popłakać – popłacz. Nie chcesz gotować obiadu – zamów na wynos. Chcesz obejrzeć głupawą komedię – obejrzyj. Nie chce Ci się z nikim rozmawiać – nie rozmawiaj. Czujesz bezradność – nie zmuszaj się, by poczuć siłę. Czujesz smutek i zniechęcenie – zrób mu jeszcze więcej miejsca. Czujesz energię do działania – działaj. Jest Ci radośnie, ale przecież nie wypada w takiej sytuacji – ależ jak najbardziej – ciesz się…”
Jeśli chciałabyś bezwysiłkowo aktywować swoją Wewnętrzną Cheerleaderkę – wewnętrzny głos, który: traktuje Cię z łagodnością, życzliwością, czułością; pociesza w trudnych chwilach, ma dużo współczucia i z empatią potrafi poprawić Ci nastrój, zawsze stoi po Twojej stronie, zachęca, motywuje w przyjazny sposób, dodaje Ci energii i zapału, dzięki któremu wierzysz w siebie, odzyskujesz nadzieję, karmisz się jego czułością, czujesz się pewna siebie i ugruntowana, sprawdź, jak możesz to zrobić tutaj (Proces “Zostań swoją Cheerleaderką”).