Zazwyczaj w pierwszej połowie życia głęboko wierzymy w swoją nieśmiertelność. Wydaje nam się, że przed nami nieograniczone możliwości, że zawsze będziemy atrakcyjni i niezwyciężeni. Dziwnym trafem, mając tak szeroką perspektywę, ograniczamy się do realizowania tego, czego oczekują od nas inni: rodzina, pracodawcy, społeczeństwo, kultura, w której żyjemy. Grzecznie kończymy studia (niekoniecznie wymarzone, ale często te, które mają nam przynieść dobre pensje); zakładamy rodzinę i grzecznie zaczynamy pracować na rzecz czyjejś wizji, nierzadko po 10-12 godzin na dobę.
Czy jesteśmy szczęśliwi? Niekoniecznie. Często zaciskamy zęby, niedzielny wieczór staje się koszmarem, bo poprzedza piekło poniedziałkowego poranka. Życie jawi się jako pasmo obowiązków i wyzwań ponad siły. Jest jednostajnie, szaro, nudno i ciężko.
Aż wreszcie kończymy 35-40 lat. I robi się jeszcze gorzej. Po raz pierwszy zaczyna do nas docierać, że nie jesteśmy tak niezwykli jak myśleliśmy i my też jesteśmy śmiertelni. Gubi się gdzieś poczucie wszechmocy. Pojawia się lęk przed śmiercią, który staramy się zagłuszać na rożne sposoby: płytkie rozrywki, nałogi, romanse, zakupy, obsesyjne dbanie o wygląd, odmładzające zabiegi, praca do bólu. Chwilami działa, ale cena też jest wysoka – nieudane związki, samotność, wyczerpanie i coś na kształt cichej desperacji, której udaje się przebić do naszej świadomości w krótkich momentach pomiędzy kolejnymi środkami zagłuszającymi strach. Tymczasem, jak mówi Krzysztof Jusiński (rozmowa ” Wygnani z ciała”, zamieszczona w Ciało i umysł i dusza, Magazyn Style i Charaktery): „Kiedy jesteśmy w stanie doświadczyć tego lęku i przeżywać związane z wiekiem utraty, to – choć to boli – czeka nas wielka nagroda: pogłębienie siebie, umiejętność cenienia życia i wybierania rzeczy, które nas naprawdę interesują. Już wiemy, że jesteśmy śmiertelni i że nie można mieć wszystkiego. Nie będziemy się już angażować w bzdury, bo już nie ma czasu.”
Kiedy moja znajoma – trenerka metody Nonviolent Communication Liv Larsson – obchodziła 40-ste urodziny, spytałam ją – „Jak to jest? Jak się czujesz taką perspektywą?”. A ona odpowiedziała – „Świetnie! Dotarło do mnie, że jeśli chcę zrealizować swoje największe marzenia, to jest właśnie ten moment. Nie mogę już dłużej zwlekać.” Jak powiedziała, tak zrobiła. Jej największym marzeniem było pisanie, zrezygnowała więc z prowadzenia większości treningów i w tej chwili ma na swoim koncie już 10 książek, a swój czas poświęca głównie pisaniu następnych oraz studiom z kreatywnego pisania. Z tego, co opowiada, sprawia jej to wielką satysfakcję i daje poczucie spełnionego życia.
Od kiedy skończyłam trzydzieści kilka lat, mocno to czuję – to już nie czas na bzdury, czyli:
- życie według przepisu rodziców albo buntownicze życie im na przekór
- oglądanie się na oczekiwania innych, aby zasłużyć na ich aprobatę
- wiarę w bzdurne przekonanie, że nie jestem wystarczająco dobra/y i w związku z tym nie zasługuję na…
- przykrawanie siebie, aby zasłużyć na miłość
- pozostawanie w niekarmiącym związku ze strachu albo dla wygody
- dążenie do sukcesu definiowanego jako sława i dobrobyt materialny
- podążanie utartymi schematami, które mają w założeniu przynieść szczęście, a przynoszą pustkę i wyczerpanie (np. wyścig szczurów)
- uciekanie od swoich uczuć
- wypieranie swojej wewnętrznej prawdy
- zagłuszanie swojego wewnętrznego głosu
- poświęcanie czasu na coś, co nie jest moją najgłębszą pasją i nie sprawia mi radości
- realizowanie wizji i wartości innych
- wiarę w to, że znajdę osobę, która mnie uszczęśliwi, cudownie odmieni moje życie, zaopiekuje się mną w każdym wymiarze, ochroni, „i przy odrobinie szczęścia oszczędzi udręki dorastania i samodzielnego zaspokajania własnych potrzeb” (jak pisze James Hollis)
- kierowanie się głównie potrzebą bezpieczeństwa i komfortu
- zaprzeczanie cierpieniu, które przynosi mój styl życia
- ucieczkę w nowe przedsięwzięcie, nową pracę, nowy związek, ideologię, nałóg lub romans
Przychodzi czas na zadanie sobie niecodziennych pytań:
- Czego tak naprawdę chcę od życia?
- Jakie warunki muszą zostać spełnione, abym pod jego koniec mogła poczuć, że przeżyłam je w pełni, że było wartościowe? Że zostawiam po sobie trwały ślad, który wnosi pozytywną różnicę do świata?
- Kim jestem w głębi?
- Jaki dar otrzymałam i co z nim zrobiłam?
- Jaka jest moja życiowa misja? Jak mam zaprojektować swoje życie w sposób, który będzie ją wspierał?
- Co stale odkładam na później w moim życiu?
- Co przynosi mi największą radość?
- Jakie życie chcę się przeze mnie urzeczywistnić i jak mogę mu w tym pomóc?
- Jakie części mojej psychicznej natury zostały zablokowane i nieuznane? Jak mogę to zmienić?
- Co jest naprawdę godne mojej uwagi? Co jest dla mnie najważniejsze?
- Jak mogę się stać naprawdę sobą?
- Czy to, co robię, wzbogaca mnie duchowo, czy zubaża?
- Co jest moja najgłębszą prawdą i jak mogę jej podporządkować swoje życie?
- Do czego wzywa mnie moja dusza?
Jeśli nie zdecydujemy się zatrzymać i sobie na nie odpowiedzieć, może się zdarzyć, że zmusi nas do tego nasze ciało albo psyche. Często manifestuje się to w formie dystymii – rodzaju depresji, polegającej na osłabieniu lub braku silnej motywacji do życia. James Hollis, jungowski analityk (autor wspominanej już przez mnie książki: „Odnaleźć sens w drugiej połowie życia. Jak wreszcie naprawdę dorosnąć”), widzi w tym stanie emocjonalnym szansę na prawdziwy rozwój i uzdrowienie. Według niego depresja jest zdławionym życiem, które pragnie znaleźć dla siebie ujście. Hollis przekonuje, iż: „Dla tych, którzy są gotowi stanąć w żarze ognia transformacji, druga połowa życia stanowi okazję odzyskania samych siebie. (…) W większości wypadków docieramy do tego momentu naszego życia, posługując się pomniejszonym wyobrażeniem o samych sobie.” Pisze też: „Ego (…) pragnie zainwestować energię w pewnym określonym kierunku, być może motywowane chęcią realizacji celów ekonomicznych, lecz dusza ma inny plan. Zadanie polega na zapytaniu duszy o to, czego chce, nie zaś o to, czego chcą rodzice, czego chcą ich kompleksy, czego chce kultura czy nasze ego. Wzywani jesteśmy, aby odpowiedzieć z głębi naszego istnienia i dać duszy to, czego zawsze chce – pełniejsze życie. (…) Pod każdą depresją kryje się jeszcze niższy poziom. Jest to miejsce, w którym odnajdziemy ukryty plan rozwoju. Zamiast zaprzeczać bólowi, nadużywać środków farmakologicznych i ignorować wezwanie do wzrostu, powinniśmy dowiedzieć się, dokąd chce podążać nasza dusza na długo po tym, gdy ego wyczerpie już swoje zasoby.”
Praktyka pierwsza
Chris Guillebeau, autor książki „Nie bój się pójść własną drogą” i autor popularnego bloga „Sztuka nonkonformizmu” (www.chrisGuillebeau.com) zachęca, aby zacząć od stworzenia listy wszystkiego, co chcielibyśmy zrobić na rożnych etapach życia. Ta lista celów/pragnień życiowych powinna zawierać wszystko, co chcielibyśmy w życiu osiągnąć. Pomocne w tym mogą być pytania: Niezrobienia czego będę żałować? Jakie wspomnienia chciałbym mieć pod koniec życia? Co po sobie pozostawić? Co wyjątkowego mogę zaoferować innym? Jak chcę zaznaczyć swoją obecność w świecie?
Spróbuj sobie dogłębnie i szczerze na te pytania odpowiedzieć.
A potem już górki: potraktuj poważnie swoje marzenia i uczyń priorytetem to, czego naprawdę pragniesz:-)
Praktyka druga
Denise Linn, autorka i metody i książki „Soul coaching” proponuje aby zadawać sobie często pytanie „Dlaczego tu jestem?” I uważnie wypatrywać odpowiedzi – w naszych snach, intuicji, synchroniczności.
Praktyka trzecia
Zrób sobie kompas. „Na dłuższa metę sens możemy odnaleźć w poczuciu wewnętrznej słuszności” – mówi z przekonaniem James Hollis i ja dokładnie wiem, co ma na myśli. Kiedy w swoich wyborach kieruję się tym, co naprawdę ze mną rezonuje – praktycznie zawsze przekonuję się, że podjęłam dobrą, wzmacniającą decyzję. Kiedy do głosu dopuszczam umysł – i jego argumenty przekonujące mnie, że jednak warto (chociaż czuję, że czegoś nie chcę, że nie jest w zgodzie z moją wewnętrzna prawdą czy pasją) – bardzo często żałuję, tracę energię i życiowy entuzjazm.
Praktyka czwarta
Bronnie Ware, pracownica hospicjum, opublikowała książkę o tym, czego najbardziej żałują ludzie na łożu śmierci. Na pierwszym miejscu znalazło się zdanie: „Żałuję, że nie miałem odwagi żyć własnym życiem, a nie życiem, którego oczekiwali ode mnie inni.” Wtedy niestety, nie ma już szans, aby to zmienić.
Zadawaj sobie więc jak najczęściej pytania:
„Czyim życiem żyję? Jak mogę żyć swoim?”