Na początku związku na etapie zakochania czułość przychodzi nam automatycznie, wraz z namiętnością i zaufaniem, że jesteśmy bezpieczni i kochani. Po mniej więcej dwóch latach namiętność zmienia się w intymność i wówczas, jeśli o nią świadomie nie zadbamy, czułość zniknie z naszego związkowego pejzażu. Ostatnio bardzo za nią tęsknię – żeby jej doświadczać od partnera, ale jeszcze bardziej aby nią obdarzać. Kojarzy mi się z otwartym sercem, przepływem, obcowaniem z drugim człowiekiem w wielkiej delikatności i zachwycie, w swoim najlepszym wydaniu. Piotr Fijewski w wywiadzie dla Magazynu Charaktery określił czułość „siostrą miłości”, stanem wzruszenia drugą osobą, poruszenia emocjonalnego w bliskim empatycznym kontakcie. A jego żona, Maria Fijewska dodaje: „Czułość jest okazaniem delikatności i uznania dla wartości, jaką jest druga osobą”.
Zainspirowała mnie rozmowa z moją psychoterapeutką i jej przekonanie, że po zakochaniu bazą i warunkiem koniecznym czułości w związku jest szacunek do partnera czy partnerki. Bardzo często zapominamy, że celem życia bliskiej nam osoby nie jest zapewnianie nam szczęścia i poświęcamy wiele energii, aby przykroić ją do naszych pomysłów na to, co przyniosłoby nam spełnienie. Nie szanujemy unikalności partnera czy partnerki. Rośnie w nas żal, że partner się nie zmienia. A od żalu do czułości daleka droga.
Jak pozbyć się tego niekonstruktywnego nawyku? Może poprzez skontaktowanie się z naszą tęsknotą, aby ktoś przyjął nas dokładnie takimi jakie jesteśmy – z naszymi lękami, pragnieniami, przyzwyczajeniami, niepewnościami. Przypomnijmy sobie jak się czujemy, kiedy ktoś za wszelką cenę próbuje nas zmienić i od tej zmiany uzależnia swoją miłość.
Jak zacząć szanować prawo drugiej strony do odrębności, odmienności i własnej drogi? Jak zacząć być jego czy jej ciekawą?
„Kiedy w twoim ogrodzie sałata nie chce rosnąć, nie obwiniasz salaty, lecz szukasz przyczyn: czy potrzeba nawozu, wody, czy może więcej cienia? Kiedy natomiast przeżywamy kłopoty z przyjaciółmi, bądź z rodziną, obwiniamy te osoby, zamiast przyjrzeć się, jak należy o nie zadbać, by rosły pięknie jak sałata. Obwinianie nie odnosi żadnych pozytywnych skutków, podobnie jak perswazja posługująca się racjonalnymi argumentami. Takie są przynajmniej moje doświadczenia. Nie trzeba obwiniać, perswadować ani toczyć sporów – wystarczy zrozumieć. Kiedy rozumiesz i okazujesz twoje zrozumienie, to znaczy, że potrafisz kochać. W tym momencie sytuacja ulega gwałtownej zmianie.”
„Miłość i zrozumienie to nie są dwie różne rzeczy. Miłość i zrozumienie – to jest jedna rzecz. (…) Kiedy kogoś zrozumiesz, możesz go już tylko pokochać. Nie możesz się dalej złościć. (…) Jeśli chcemy kogoś kochać, musimy go naprawdę rozumieć. Gdy nasza miłość jest tylko chęcią posiadania, nie jest prawdziwa miłością. Jeśli myślimy tylko o sobie, jesteśmy świadomi tylko własnych potrzeb, a nic nie wiemy o potrzebach drugiej osoby, to znaczy, ze nie potrafimy kochać. Musimy dokonać głębokiego wglądu, który pozwoli nam rozumieć potrzeby, aspiracje i cierpienia osoby, która kochamy.”
Thich Nhat Hanh „Każdy krok niesie pokój”
Praktyka
Trudno być czułą dla innych bez prawdziwej akceptacji i czułości dla siebie. Mogę dostrzegać to dziecko w sobie, kóre się boi, łaknie dobrego słowa, obwinia się, tęskni za radością i swobodą. Mówić do niego czule, pocieszać, wewnętrznie przytulać, chronić, pomagać zrozumieć, czego pragnie. Rozbawiły mnie słowa Marii Fijewskiej, z cytowanego już wywiadu dla Charakterów: gdy traktuję siebie z czułością: „z błędów nie wnioskuję o swoich negatywach, tylko o wzruszających
Inspirując się pytaniami zaczerpniętymi z Zen-coachingu możemy dawać sobie akceptację chwila po chwili, pytając: ” Co się teraz we mnie dzieje?”
Kare Landfald (twórca metody) zachęca do sprawdzania: „Czy mogę powiedzieć „TAK” temu, czego doświadczam w tej chwili? Czy mogę to przyjąć, bez robienia czegokolwiek, bez angażowania się, analizowania i komentowania, bez zatrzymywania się przy tym lub odpychania? Czy mogę pozwolić sobie powitać, uwzględnić i w pełni doświadczyć, a nawet uhonorować doświadczenie które wyraża to kim jestem?
Jeśli nasza odpowiedź to „NIE”, po prostu sprawdzamy czy możemy pozwolić, uwzględnić i w pełni doświadczyć opór, to „nie”, które mówimy temu co dzieje się teraz. „Nie” i „tak” są sobie równe i tak samo dobre. Sprawdzając co jest prawdziwe, nie staramy się zbliżyć do jakiegoś ideału. Staramy się uszanować prawdę danej chwili, a nie próbować tworzyć jakiś konkretny rezultat czy stan.”
Praktyka
Oprócz dostrzeżenia bezbronności w drugim człowieku, czułość wymaga także pozwolenia sobie na bezbronność. Nasze ciepłe uczucia mogą nie zostać równie ciepło przyjęte przez drugą stronę. Często otaczamy się wysokimi murami, bo kiedyś, dogłębnie zranieni, obiecaliśmy sobie, że więcej na to nie pozwolimy. Dlatego decyzja o okazaniu czułości to podjęcie ryzyka. Może zaboleć, ale bez ryzyka jak mamy poczuć że żyjemy, a nie tylko staramy się przetrwać?
Jeśli trudno nam dostrzec bezbronność w partnerze, warto przypomnieć sobie, że mężczyzna często opiera swoje poczucie wartości na tym, czy jego partnerka jest szczęśliwa (czy sprawdził się jako mężczyzna – partner). Steven Stosny. psychoterapeuta, pisze o tym, że mężczyzna nie chce rozmawiać o niespełnionych potrzebach partnerki, bo jej brak satysfakcji powoduje, że czuje się jak chodząca porażka. Na głębszym poziomie czuje wstyd – i stara się unikać tego uczucia. I jak tu wówczas nie być czułą, gdy już przejrzymy ten mechanizm?:-)
Praktyka
Trudno jest mi się zdobyć na czułość, gdy nie doświadczam kontaktu z drugim człowiekiem. Najczęściej ten kontakt buduję poprzez rozmowę o tym, co czuje druga osoba. To nie zawsze działa, szczególnie z
Praktyka
Często przypominam sobie cytat z książki Byron Katie i Stephen’a Mitchell’a, „Radość każdego dnia”. To trudne w praktyce, ale wierzę, że gdy już przestajemy forsować pomysł, że partner jest tylko narzędziem do spełniania naszych oczekiwań, pojawia się przestrzeń na głębszy kontakt, na intymność, ciekawość, na czułość.
„Związek to dwoje ludzi, którzy nawzajem zgadzają się ze swoimi opowieściami. Jeżeli zgadzam się z tobą, kochasz mnie. A w chwili, kiedy się z tobą nie zgadzam, w chwili gdy poddaję w wątpliwość jedno z twoich świętych przekonań, w myślach się ze mną rozwodzisz. (…) Nie ma innego sposobu, by autentycznie połączyć się z partnerem, jak tylko uwolnić się od przekonania, że potrzebujesz od niego czegoś, czego ci nie daje. (…) Stanowisz jedność ze swoim mężem, dopóki nie uwierzysz, że powinien wyglądać w określony sposób, że powinien ci coś dać, że powinien być czymś innym niż jest.”
Praktyka
Dzisiaj postaram się dać partnerowi dar akceptacji takiego jakim jest w każdym momencie. Będę obserwować jak przejawia się płynące przez niego życie – jakie próbuje spełnić potrzeby, jakie strategie do tego wybiera. Obudzę w sobie prawdziwą ciekawość drugiej osoby. A może – jak proponuje Thich Nhat Hanh odważę się nawet zapytać :”Powiedz mi co mam robić, żeby cie lepiej kochać i uszczęśliwiać?” Oraz okazywać czułość…